Troszkę spóźniona relacja, bo walentynki, ostatki i imieniny córki razem wzięte dość skutecznie odbiły się na moim zdrowiu... Ale wracając do naszych milusińskich - było tak miło i tak romantycznie, że koniecznie muszę Wam to pokazać !!! Tak szczerze mówiąc to ja walentynek nie lubię. Mam uraz z liceum, kiedy to z wielką nerwowością sprawdzało się skrzynkę na listy i stwierdzało fakt: jest karteczka lub nie ma. Potem porównywanie z koleżankami, która dostała i ile a która nie. Stres był dość mocny, bo nie można było źle wypaść. Niektóre moje znajome wysyłały nawet walentynki same do siebie ;-). W którymś momencie postanowiłam więc oficjalnie nie obchodzić. Nie czekam na kwiaty, serca, wyznania, kolację i inne takie...
Ale króliki niech się bawią!!! Zaczęło się od wielkich przygotowań: kąpiel w płatkach róż, potem na wszelkie sposoby poprawianie urody. Wreszcie romantyczny spacer i wyznanie miłości po wsze czasy. Na koniec kolacja przy świecach !!! Oj, zemdleć można z nadmiaru słodu !!!
Nie zapisał się komentarz! więc jeszcze raz: prawdziwe love story! Kąpiel w pianie! a potem kaloryfer i przeziębienie??? Co by nie mówić, króliki wieczór miały niewątpliwie udany!
OdpowiedzUsuńIntryguje mnie też ta kłódka...
Może nie widać dokładnie, ale spacerek odbył się do mostu westchnień gdzie Walenty uroczyście wyznał uczucia po grób i zawiesił kłódkę! Niestety para musi się niebawem rozstać gdyż Walentyna dostała świetną posadę opiekunki małej Marcelinki i niebawem się przeprowadza. Walenty też wyrusza w rejs. Ale może będą do siebie pisać :-)
OdpowiedzUsuń